O wirusie małpiej ospy mówi się w ostatnim czasie głośno – i choć nie ma żadnych powodów do niepokoju, to ze zrozumiałych przyczyn pojawienie się kolejnego, acz już przed laty znanego wirusa, wzbudza niemałą sensację. Nie dziwi więc, że patogen ten znajduje się pod uważnym okiem naukowców i badaczy – od czasu pierwszych, w tym roku, przypadków zarażenia, wirus ten przeszedł szereg kolejnych mutacji, a ich tempo wprawiło w osłupienie wielu naukowców.
Czym jest wirus małpiej ospy?
Małpia ospa jest stosunkowo rzadko chorobą, której przypadki – najczęściej – odnotowywano przede wszystkim w Afryce. Wynika to z faktu, że wirus ten dotyka przede wszystkim małpy. Wirus ten został po raz pierwszy odnotowany u małp znajdujących się w niewoli, co miało miejsce w 1958 roku. Przypadek zarażenia tym wirusem człowieka został wykryty w 1970 roku. Sam wirus małpiej ospy przejawia objawy podobne do ospy wietrznej – chorzy wymagają hospitalizacji, jednak ze względu na kwarantannę. Wszelkie objawy mijają samoistnie w przeciągu, maksymalnie, 21 dni. Oczywiście, zdarzyć się mogą poważniejsze komplikacje, jednak sama śmiertelność wirusa oscyluje w granicach 1%.
Mutacja.
Naukowcy, interpretując dotychczas zebrane dane, dostrzegli, że wirus przeszedł znaczną mutację – zwiększyła się przede wszystkim częstotliwość nowych infekcji. Nie oznacza to jednak, ze sama choroba stała się niebezpieczniejsza – zarówno śmiertelność, jak i objawy pozostały niezmienione. To, co się zmieniło – to szybkość, z jaką dochodzi do kolejnych infekcji. Naukowcy nie ukrywają jednak, że są zaskoczeni takim przebiegiem zdarzeń – tak szybkie mutacje mogą również oznaczać to, że wirus już wcześniej był obecny wśród ludzi.